Taki jeden wpis na blogu Finnabair stał się źródłem zarazy budzikowej. Przypuszczam też, że zwiększył obroty u sprzedawców starzyzny i na rozmaitych szrotach, bo zastępy skraperek ruszyły polować na stare budziki. W każdym razie ja ruszyłam.

Na ryneczku rozglądałam się za odpowiednim materiałem, ale oko moje rejestrowało tylko jakieś garnuszki, talerzyczki i inne duperelki poobtłukiwane. Na szczęście pan pilnujący tego kramu był czujny i rzucił pytanie zachęcające “Czego pani szuka?”. Po usłyszeniu, że budzika, bynajmniej nie na chodzie, otworzył tajną szufladkę i wydobył budziczek… “A może jeszcze jakiś pan ma?” spytałam tęsknie. Pan otworzył drugą szufladkę, z nieco większym trudem, i wydobył trochę większy budziczek: “Jak pani jeszcze by przyszła, to ja z domu przyniosę więcej…” No ba! Na piątek się umówiłam 😀

Tymczasem przedstawiam moje dwa przeznaczone do rozmontowania budziki, na uroczej fotce pozują wraz z garścią guzików, kupionych w ciuchbudzie (nareszcie znalazłam ciuchbudę, gdzie sprzedają guziki luzem!):

Budziki1

6 Responses to “Budzikom śmierć”

  1. Hi hi, ja swój pierwszy budzik rozwaliłam 2 miesiące temu na okoliczność harmonijkowego albumu. I nie był on ostatnim, na pewno 😀

    Kayla

  2. och..jakie smakowite budziki…i do tego jakie one śliczne ..mrrrrrr. a tak na serio – bardzo się cieszę, że chociaż troszeczkę kogoś zainspirowałam 🙂

    finnabair

  3. ojoj ten kwadratowy to aż żal rozwalić :/

    babsko

  4. Rozwaliłam. Mają zaskakująco mało części w środku. Z kwadratowego została mi ta złota obudowa, na pewno się do czegoś przyda 😀

    Madzia-

  5. ale zdobycze…

    jasminowasia

  6. taa śmierć ! 😀 rozbawił mnie ten tytuł 😉 a jak zobaczyłam ten kwadratowy to odrazu pomyslam ze można by tam jakiegoś scrapka wmontować 🙂

    Truskawka

Leave a Reply