Po pierwsze zrobiłam notes dla siebie, żeby zapisywać to, o czym zapominam, żeby już nie zapominać. Ponieważ jest dla mnie, więc jest taki, jak lubię – PUSTY. Tadam, kwintesencja Toresowości:

Notes

Po drugie jakaś klapka mi się w głowie otworzyła i zabrałam się za moje tak zwane art-journale. Jeden malutki (10×8 cm) uzupełniam wpisami wielkości ATC albo zbliżonymi; tym razem dwie nowe strony:

Chaos

Good girls

Drugi ciut większy, na bazie zakupionej od Drychy (KLIK, bo jeszcze ma!), pomysły mi się lęgną jak mole w szafie, na razie tylko trzy obrazki, bo nie mam czasu tworzyć!

Okładka

To lubię

Cielesność i duchowość

Takie moje. Po prostu je sobie zrobiłam i już. Bo tak lubię.

Z rzeczy, które mniej lubię, to kupiłam sobie wreszcie sukienkę na ślub brata (znaczy brata lubię bardzo, tylko kupowanie sukienek na ślub jakby mniej). Koralową. Krótką. Z kokardą na biuście. Ale przynajmniej dobrze leży.
Przy okazji wizytowania sklepów z elegancką odzieżą (mama mnie wpychała siłą do kolejnych i kazała mierzyć, co było, sama bym pewnie nie weszła) odkryłam kosmiczną różnicę stopnia zaangażowania w pracę pomiędzy panią sklepową pracującą _u_kogoś_, a panią sklepową pracującą na swoim. U pierwszej szczyt wysiłku to było wyemitowanie pytania “Czy można w czymś pomóc?” po czym nadal tkwienie w bezruchu przy ladzie. U drugiej, która zgarnęła mnie sprzed sklepu, bo się przyglądałam wystawie, nie tylko dostałam z miejsca 10 kiecek do przymierzenia, w czterech różnych rozmiarach (“Ale ja przyniosę 38, bo pani się na pewno zmieści!”), to jeszcze moje dziecko było zabawiane, sadzane na biurku i obdarowywane pudełeczkami, a ja dowiedziałam się, że jestem szczupła, zgrabna, fantastycznie leży ta sukienka i genialnie mi w tym kolorze.

I naprawdę się zmieściłam…

7 Responses to “Po mojemu”

  1. Jezu, Toresku, gratuluję rozmiaru!!! Super! 🙂 Ja też już bliziutko tego rozmiaru jestem :)Rób sobie fotki, ja mam zamiar 🙂
    Okładka notesu, z tym wszystkim co na niej jest i czego nie ma, bardzo mi się podoba:) Ta pomazana na zielona strona też bardzo, ale ostatnia to koncert 🙂

    Nimucha

  2. Ostatnio jak próbowalam zostawić komentarz, to mi nie bardzo wyszło- myślałam, że sie ostał a jednak chyba cos przegapiłam. No, ale do rzeczy… Toresowość jest bardzo mrouhcząca- wciąż ze sobą walczę, żeby swój styl wzbogacać, ale taka “pustka” chwyta mnie za serce z miejsca. Taki zapisownik mogłabym sobie sama zrobić.
    Poza tym natchnęłaś mnie do zrobienia sobie… MAŁEGO artjournala:-) czemu ja wcześniej nie pomyślałam o tym?:-) wpis chaotyczny jest cudowny, i ćwirkowy w swojej prostocie też. A ten ostatni chyba ma całkiem sporo wspólnego ze sprawą sukienki, hmmm…
    Alem się nagadała:-)

    Mrouh

  3. To ja dla odmiany krótko – zgadzam się z każdym słowem tam wyżej 😀

    uhk

  4. Jak się teraz zastanowiłam, to stwierdziłam, że jak kiedyś miałam problem, żeby na pracy nie było za mało, tak teraz praktycznie w ogóle mi się to nie zdarza- kwestia: udało mi się nauczyć robić tak jak chcę i podnieść poziom czy po prostu więcej materiałów do tworzenia?:D
    A wracając do tematu- wszystkie prace super, a szczególnie podobają mi się różowe…(chciałam napisać ATC:P) różowy malutki wpis do journala i ostatni do dużego- świetne! Poza tym bardzo lubię jak piszesz 🙂

    lara

  5. Cudne prace, dla mnie najciekawszy wpis chaotyczny i duchowo-cielesna strona. Gratuluję rozmiaru i udanych zakupów! 🙂

    IWA

  6. Ach, one są piękne, wszystkie wpisy!!!

    maj

  7. świetne te journale, szczególnie ‘chaos’ do mnie przemawia. nie wiem czemu 🙂

    Lejdi

Leave a Reply