Spakowałam się już na II Jesienne Dolnośląskie Warsztaty Craftowe, upchnęłam przydasie do skrapowej walizki, dopchnęłam kolanem, zamknęłam. Nie otwieram, bo drugi raz może się nie udać. A oto nadchodzi moja córka Hanna, przegląda mimochodem mój mini art journal do wklejania atciaków, odczytuje skrupulatnie wszystkie napisy i mówi “Mamusiu, zrób mi też taką książeczkę! A może na razie jeden obrazek. Żeby był ze zwierzątkiem, z napisem po polsku, bo po angielsku nie zrozumiem, i może żeby był 3D?” Tłumaczę jak komu dobremu, że wszystko mam spakowane, że ani nożyka, ani kleju, ani linijki… A ona “To ty tu sobie mamusiu posiedź i pomyśl, a ja na razie pójdę”. Wyciągnęłam z kosza wyrzuconą wcześniej prawie zużytą tubkę magica i wymyśliłam, jeszcze przed kolacją:

Leć

A po kolacji przypomniało mi się art journalowe wyzwanie na scrapki wyzwaniowo, więc poleciałam z rozpędu – 18 i pół minuty:

Think pink

I jeszcze zdążyłam posprzątać.

2 Responses to “Jak trzeba to trzeba”

  1. jesteś niesamowita!!! a tym sprzątaniem, to już mnie dobiłaś całkowicie 🙂

    bardzo żałuje, że nie udało mi się do Wrocławia pojechać 🙁 ale baw się dobrze za siebie i za mnie!!!

    coco.nut

  2. To dopiero wydajność! W dodatku wszytko pierwszej jakośći!

    IWA

Leave a Reply