Mam wrażenie, że nie nadążam. Co jest o tyle dziwne, że są wakacje i powinnam sobie spokojnie wegetować, ale weź tu kobieto wegetuj spokojnie z dwójką dzieci. Nie nadążam też w aktualizacji bloga, bo robić coś tam to owszem robię (głównie zakupy, hehe), ale pstrykać zdjęć, obrabiać i wstawiać to już mi się tak strasznie nie chce… Na razie jedna praca, z zaległych liftów liftonoszkowych. Oryginał autorstwa Uli Phelep TUTAJ, a moja wersja (jak zwykle uporządkowana i wygładzona) wygląda tak:
Jakby ktoś chciał przeczytać, to proszę:
Skończyłam też kolejny album z buźkami Zuźki. Nawet obfotografowałam. Tylko tam jest tyyyyle stron i wszystko trzeba pozmniejszać…
Świetny minimalizm. Tekst mnie powalił! 😉
Życzę więcej czasu i ochoty do blogowania! :*
Katrina
August 16th, 2012
Co tam roślinność – odrośnie 🙂 A takie teksty bezcenne 😉
Rae
August 17th, 2012
Taaak, też mam tego zielska pełno poupychanego po kieszeniach, torebkach, samochodach i innych zakamarkach. A weź wyrzuć, to ryk taki, jakby nogę obcięli co najmniej 🙂
Też mi się nie chce obrabiać tych zdjęć, pisać na blogu, i też mam tego lifta jeszcze do wrzucenia 😀
U Ciebie jak zwykle “Toresowo” 🙂 To komplement 🙂
Barbarella
August 17th, 2012
Podoba mi się i praca i tekst:)
Iwa
August 17th, 2012