Wyzwanie blogowe

Ważny szczegół…
Szczegóły generalnie są ważne, przynajmniej dla mnie. Lubię zwykłe drobiazgi, ulotne chwile i małe przedmioty, jak liście, kasztany i kawałki czekolady.

Drobiazg, który ostatnio sprawił mi sporo przyjemności, i jeszcze na pewno sprawi, to mały notesik/art journal w kształcie domku. Wpadło mi w oko na pintereście jakieś zdjęcie domkowego notesu i pomyślałam, że też taki zrobię – będę w nim rysować domki, albo inne rzeczy, wklejać ładne papiery, generalnie robić co mi tylko przyjdzie do głowy, bez żadnego innego uzasadnienia i celu.

Domeczek ma 20×10 cm i od frontu wygląda tak:

Domeczek

A tu przód i tył razem:

Domeczek

Kartki wewnątrz mogłam zbindować, ale pomyślałam, że lepsze będzie luźniejsze połączenie, umożliwiające wyjmowanie kart, żeby wygodniej rysować. Nie mam odpowiedniej wielkości kółek albumowych, więc związałam albumik dratwą, a jak nie rysuję, to związuję go gumką recepturką, żeby nie latał. Całkiem wygodny sposób.
W środku na razie narysowałam sobie jeden “danglesowy” domeczek:

Domeczek

Domeczek

I to już koniec wyzwania. Cieszę się, że wzięłam w nim udział, mam nadzieję, że nie zapomnę o grudniowym 🙂

Wyzwanie blogowe

To chyba najtrudniejsze z wyzwaniowych “zadań” – bo jakoś trudno mi sobie przypomnieć jakąś rzecz, której całkiem nie umiałam miesiąc temu, nauczyłam się i teraz już umiem.

Owszem, są rzeczy których stale się uczę i osiągnęłam nawet jakiś postęp – chodzę od września na kurs rysunku, bardzo profi i w o ogóle, uczą rysować ołówkiem i nie tylko, cieniowanie, bryły, perspektywa, na początku byłam przerażona, potem przerażona i załamana, że nigdy w życiu mi nic nie wyjdzie, a teraz doszłam do etapu, że cieszę się z machania ołówkiem/pędzlem oraz z tego, że może cały szkic niekoniecznie dobrze pod względem perspektywy i proporcji, ale garnek wyszedł fajosko. I np. wczoraj rysowaliśmy postać siedzącej modelki, podeszłam do tego na zasadzie “a co mi szkodzi, najwyżej mnie zabiją śmiechem”, tymczasem narysowałam człowieka podobnego do człowieka! Proporcje dobre! Cieniowanie dobre, wyszedł mi normalnie trójwymiar, widać, z której strony światło pada (moje dziecko poznało). Nawet mój mąż się zdziwił, skąd ja tak umiem rysować? No nie wiem, nie nauczyłam się przez te dwa miesiące, z czego modelkę rysuję drugi raz? A może jednak? Niemniej jednak nie mogę powiedzieć, że się już całkiem nauczyłam rysować, więc nie wiem, czy to się nadaje na wyzwanie.

Albo z innej beczki – pieczenie ciasteczek owsianych. No owszem, miesiąc temu ich nie piekłam, ale cały proces “uczenia się” polegał na znalezieniu w sieci dziesięciu przepisów, dokonaniu pewnej kompilacji i zrobieniu ciasteczek. Które wyszły bardzo pyszne. Więc umiem piec ciasteczka owsiane, ale co to z drugiej strony za umiejętność?

Albo z jeszcze innej beczki – kiedyś umiałam robić na drutach, nie jakoś świetnie (do etapu dwukolorowych robótek nigdy nie doszłam), ale oczko lewe, oczko prawe, rozpocząć, zakończyć, rękawiczki nawet kiedyś sobie zrobiłam, więc. Od bodajże liceum nie tykałam się drutów i trochę mi wywietrzała ta wiedza, którą dziś sobie odświeżyłam dzięki uprzejmej pomocy Google – czy to znaczy, że nauczyłam się od nowa?

Bardzo trudne rozważania. Ale wiem! W moim rysowaniu-doodlowaniu pomagam sobie pinterestem, i tam niedawno znalazłam bazgrołki nazywane “dangles”, a jak znalazłam, to i spróbowałam narysować. I wymyśliłam własne zastosowania, więc uważam, że to się jak najbardziej liczy jako nauczenie się, w pełni tego słowa znaczenia 🙂 Przykłady bazgrołków “dangles” poniżej:

Dangles

I jako ramka do choinki na świąteczną kartkę:

Dangles choinka

A odpowiedź na pytanie, które być może się pojawi: Do czego to służy? brzmi: Do niczego. Jest to absolutnie niepotrzebne, oraz, jak twierdzi codziennie mój wewnętrzny krytyk “bez sensu”, ale za to sprawia mi przyjemność rysowanie tego, co uważam za wystarczające uzasadnienie.

Teraz idę sprawdzić, czegóż to nauczyły się przez ostatni miesiąc pozostałe uczestniczki wyzwania blogowego 🙂

Wyzwanie blogowe

W sprawach kreatywnych u mnie jest ostatnio tak, że tworzę sobie na bieżąco różności, ale mało pokazuję, bo mi się nie chce zdjeć robić – dobrze, że trafiło się to wyzwanie, nagle nabrałam ochoty, żeby pokazać Wam wszystko, co ostatnio nakleiłam i narysowałam 🙂 Bo bardzo mnie cieszą te ostatnie prace, mam w głowie tyle pomysłów i tak fajnie mi się je realizuje, że żałuję, że nie mam czterech par oczu i ośmiu rąk! A oprócz prac typowo skrapowo-papierowych mam do pokazania (i zrobienia!) kolejne mandale i inne rysunkowe projekty, a nawet, szok i niedowierzanie – zainspirowana kreatywnym weekendem na Dolnośląskich Warsztatach Craftowych i lekturą gazetki “Mollie potrafi” – planuję użycie drutów, włóczki, igły i nici (co dotychczas niespecjalnie mnie twórczo kręciło).

Tymczasem pokażę pracę wykonaną już jakiś czas temu. Mandala z dłonią – 30×30 cm, rysowana na papierze czarnymi cienkopisami, kolorowana pisakami (flex markers!), zeskanowana.

Mandala green

Zbliżenia:

Mandala green

Mandala green

A w bardzo dużej rozdzielczości można obejrzeć TUTAJ.

Naprawdę kusi mnie, żeby kolejną mandalę wyhaftować… Muszę pomyśleć nad wzorami i nad odpowiedniej wielkości tamborkiem (a dziś idę do pasmanterii, tralalala!).

Wyzwanie blogowe

Temat na dziś: Ulubiona lista muzyczna do pracy kreatywnej.

Odpowiedź bardzo krótka: Nie istnieje taka lista.

Odpowiedź rozszerzona: Nie posiadam żadnej listy muzycznej do niczego. Nie noszę ze sobą muzyki w telefonie ani w niczym, bo idąc lubię słuchać miasta oraz nienawidzę słuchawek. A w domu, jeśli już najdzie mnie na muzykę – mam radio, YouTube, a teraz Spotify. Ale nie mam list, nie umiem zapamiętać i ułożyć w listę utwórów pod jakimkolwiek względem ulubionych czy wybranych. Na 100% wiem na pewno, że lubię T.Love i jak potrzebuję energii, to słucham ich składanki “The besT.Love”. Oraz lubię Turnaua, o czym przypomniał mi zeszłoroczny koncert, po którym, tadam, powstała jedyna w moim życiu lista muzyczna – lista ulubionych piosenek pana Grzegorza. Ale tylko na papierze ona jest, co dokumentują poniższe zdjęcia:

Turnau

Turnau

(Strony pochodzą z dziennika Smash na oryginalnej bazie (na ogół działam na samoróbkach) – i tak jak obiecuję, kiedyś na pewno pokażę te moje “smashe”, ale jeszcze nie wiem, kiedy to wreszcie nastąpi.)

Ponieważ ostatnio bardzo spadła mi częstotliwość publikacji na blogu, pomyślałam, że może jak się zmobilizuję i coś ruszę, to nabiorę rozpędu? W związku z tym postanowiłam wziąć udział w blogowym wyzwaniu Uli Phelep i przez pięć kolejnych dni wrzucać tu coś niecoś. Powinno mi się udać, tym bardziej, że odpowiedzi na wyzwaniowe pytania są w moim przypadku naprawdę krótkie 😉 No to zaczynamy.

Wyzwanie blogowe

Dzień pierwszy: Co bym zrobiła, gdybym miała na koncie w banku 100 tys. złotych?

Ano, nic bym nie zrobiła, zostawiłabym je tam, żeby sobie leżały – jako zabezpieczenie na szkołę moich dzieci. Bo fantastyczna szkoła Montessori, do której chodzą dziewczynki to w tej chwili nasz priorytet i bardzo bardzo mi zależy, żeby mogły się tam uczyć jak najdłużej (najlepiej aż do matury). Cieszę się jak głupia, że udało mi się wyrwać dziewczyny z bagienka polskiego systemu edukacji, i że dzięki temu będą szczęśliwsze, spokojniejsze, pozostaną kreatywne, otwarte i myślące, oraz nie będą miały takiej szkolnej traumy jak ja. Wymaga to niestety pewnych nakładów finansowych, więc te 100 tys. dałoby może trochę spokoju (zapewne złudnego, ale…).

A tu Zuzia i Hania pierwszego dnia szkoły:

Szkoła

ale odkąd przestałam chodzić do psychologa nieczęsto mam okazję. A tu się trafiło, bo Kayla mi zadała aż 11 pytań (w ramach Liebster Blog Award)! Odpowiadam czym prędzej.

1. Co pisałaś, zanim zaczęłaś pisać bloga?

Pamiętnik, oczywiście. Od dziewiątego roku życia. W zasadzie dalej go piszę, tylko rzadziej. Tak raz na rok.

2. Czy Twoja rodzina wie, że blogujesz? Co o tym myślą?

Pewnie, że wie, i ma to centralnie w nosie 😉 Znaczy mam wrażenie, że blogowanie, z czynności w jakiś sposób oryginalnej czy zaskakującej, przeszło już do rzędu zajęć przyziemnych i powszechnych, każdy ma bloga, nie ma co się ekscytować (no chyba, że dostanę 80 lajków na FB za mandalę, to wtedy szacun).

3. Jestem beznadziejnym fotografem. Daj mi jedną, najważniejszą rade dotyczącą robienia zdjęć.

To ma być porada z serii “wiódł ślepy kulawego”? Bo ja też jestem beznadziejnym fotografem. Ale z praktyki w fotografowaniu własnego i cudzego potomstwa mam taką radę, że jeśli chcesz zrobić dobre zdjęcie dziecku, to nie oczekuj, że ono dostosuje się do Ciebie, ustawi, zapozuje – Ty dostosuj się do niego, krąż dookoła i czekaj na właściwy moment (oraz spróbuj go uchwycić na zdjęciu, oczywiście).

4. Masz dzień tylko dla siebie. Jak go spędzisz?

Tak się akurat przypadkiem składa, że przede mną weekend tylko dla mnie – czyli wyjazd na Dolnośląskie Warsztaty Craftowe do Wrocławia, i zamierzam go spędzić w fantastyczny sposób: przede wszystkim gadając z całym mnóstwem cudownych osób, z którymi łączy mnie pasja i szaleństwo, oraz tworząc, macając skrapowe cuda w obecnych tam sklepach, chodząc na kawę do Magnolii z Agnieszką

5. Jeśli masz wybór, wolisz kupić, czy zrobić?

Kupić. Najlepiej przez internet.

6. Czy masz jakieś ulubione sprawdzone danie, które serwujesz gościom?

Po pierwsze, do nas goście nie przychodzą. Po drugie – ja w zasadzie nie gotuję, chyba, że koniecznie muszę. Wtedy chili con carne albo gulasz, w każdym razie coś takiego, że wrzuca się wszystko do garnka, miesza i zostawia na gazie na godzinę, a potem już można jeść.

7. Do twojej torebki wejdą tylko 3 rzeczy. Co to będzie?

Klucze, komórka i portfel. Cała reszta jest bardzo liczna, ale nie niezbędna.

8. Nad morze, czy w góry?

MORZE!!! (I zrozumcie ten dramat, gdyż odpowiedź mojego męża na to pytanie brzmi “Góry”.)

9. Dom, czy mieszkanie?

Mieszkanie. Konkretnie – nasze mieszkanie, dokładnie w tym miejscu, w którym jest, bo stąd jest wszędzie blisko, w zasięgu 5 minut drogi mam trzy parki, cztery place zabaw, przychodnię, wszystkie potrzebne sklepy, przystanek autobusowy i tramwajowy oraz moich rodziców. Nie muszę stać w żadnych korkach, odśnieżać podjazdu i martwić się, że dach przecieka. Jedyne, czego mi odrobineczkę brakuje, to trawnik. Bo lubię sobie wyjść boso na trawę.

10. W jaki sposób najchętniej się przemieszczasz?

Piechotą. Bo mam wszędzie blisko.

11. Dopiero po latach zrozumiałaś, że…?

Że tak naprawdę to nic nie rozumiem, ale nie należy się tym zbytnio przejmować.

I, tak jak u Kayli: na koniec najtrudniejsze. Musze wymyślić 11 pytań i 11 blogerów, którym je zadam.

Odpowiedzi na pytania chciałabym usłyszeć od: Kreatywnej Uliczki, Mrouh, Pasiakowej, Jyoti, CocoNut, Krulika, Barbarelli, Kaszy, JaMajki ,Dziwolonka i Niebieskookiej.

Pytania:

1. Czego nowego nauczyłaś się w ciągu ostatniego roku?
2. Czy w ciągu ostatniego roku obejrzałaś jakiś film, serial, który wyjątkowo Ci się spodobał, poruszył, wciągnął?
3. A może przeczytałaś jakąś wyjątkową książkę?
4. Czy masz jakieś twórcze plany, zamierzenia, na najbliższy czas (wykraczające poza plan zrobienia kartek świątecznych), czy nie planujesz, natchnienie samo przychodzi?
5. Czy masz swoje ulubione zdjęcie słodkiego kotka w internecie?
6. Wymień trzy miejsca w internecie, do których najczęściej zaglądasz.
7. Gdybyś miała polecić do czytania ciekawy blog, to jaki by to był?
8. Najlepszy sposób na przetrwanie zimy to…?
9. Zakupy – do jakiego sklepu najbardziej lubisz chodzić?
10. Co chciałabyś dostać od Mikołaja?
11. Poleć jakąś akcję charytatywną, którą warto wesprzeć.

A miałam gotować obiad…

Mandala

2014-11-07

Kolejny rysunek – grafika bardziej? W każdym razie mandala, 30×30 cm, w ciepłych kolorach.

Mandala różowa

Mandala różowa

A bardzo dużą wersję można pooglądać TUTAJ.

PS. W związku z uzasadnionymi wątpliwościami czytelników, czy takie równe kółeczka odręcznie robię: otóż faktycznie te kółeczka w paski i te różowe półkola odrysowałam od szablonu, podobnie jak sześciokąt w środku. A sama mandala, znaczy te duże koła, są od cyrkla oczywiście. Natomiast cała reszta odręcznie już.

Pomocna dłoń

2014-11-03

Ostatni obrazek z dłonią – last but not least dłoń mojego kochanego męża 🙂

Dłoń Sławka

Wymiary pracy – 21×28, kolorowałam tym razem głównie FlexMarkerami, są cudowne, uwielbiam je i chcę więcej.

Dłoń Sławka

Dłoń Sławka

Bez mandali, ale mandale (30×30 cm) już niebawem 🙂

Ostatnio, oprócz oglądania “CSI: Las Vegas”, zajmuję się głównie wypisywaniem pisaków.

Dwa obrazki 21×28 cm (taki sam format jak TEN wcześniejszy).
Dłoń Hani na madali:

Dłoń Hani

Detale:

Dłoń Hani

Dłoń Hani

I duża wersja do obejrzenia TUTAJ.

Dłoń Zuzi na mandali:

Dłoń Zuzi

Detale:

Dłoń Zuzi

Dłoń Zuzi

I duża wersja – KLIK.

A ponieważ się rozpędziłam, to teraz rysuję jeszcze większy rozmiar, 30×30 🙂

Moje dziewczyny, co nie jest dziwne, też lubią sobie poskrapować. Zuzka ma wręcz takie marzenie, żeby wreszcie mieć swoje biurko i tam wszystkie rzeczy do skrapowania, jak mama 😉 Póki co mają pudło z różnymi dodatkami i korzystają skwapliwie. Można powiedziec, że każda ma już nawet swój styl pracy.

Zuzia – preferuje kompozycję centralną i możliwie symetryczne ułożenie dodatków:

Zuzia

Hania – tworzy warstwy i kreatywnie wykorzystuje ścinki:

Lody

A ja trochę się zniechęciłam do bloga, bo wśród gigantycznych fal spamu w komentarzach, które codziennie kasuję, nie znajduję niestety ani słowa od normalnego czytelnika. Smuteczek. Ale też niewiele ostatnio pokazuję, więc co tu pisać, to fakt. Taka zniżka formy, za jakiś czas pewnie odbijemy się od dna 😉